sobota, 24 kwietnia 2010

Buszujący w zbożu - fragment pierwszy

"Kiedy szedłem do hallu, nagle znów stanęła mi w oczach Jane Gallagher. Stanęła mi w oczach i nie mogłem się jej pozbyć. Siadłem w jednym z tych hotelowych foteli, sraczkowego koloru, i znów wyobraziłem ją sobie ze Stradlaterem w tym przeklętym samochodzie Eda Banky, a chociaż byłem niemal zupełnie pewny, że się temu draniowi nie dała – znałem moją Jane na wylot – nie mogłem się od tych myśli opędzić. Znałem Jane na wylot. Naprawdę. Wiedziałem, że oprócz warcabów szalenie lubi wszelkie sporty; przez całe lato, kiedy się poznaliśmy, prawie każdego ranka graliśmy razem w tenisa, a każdego popołudnia – w golfa. Byliśmy z sobą naprawdę blisko. Nie w znaczeniu fizycznym, nic w tym rodzaju, nie, ale widywaliśmy się co dzień i spędzaliśmy razem całe dni. Czasem nawet bez zmysłowych poufałości można dziewczynę poznać na wylot.

Zawarłem z nią znajomość z powodu psa jej matki, dobermana, który stale przychodził załatwiać się na nasz trawnik, co okropnie złościło moją matkę. Zatelefonowała więc do matki Jane i narobiła wiele hałasu. Moja matka umie robić wiele hałasu o takie sprawy. No i traf chciał, że w parę dni potem spotkałem w klubie Jane, która leżała sobie na brzuchu obok pływalni, i powiedziałem jej dzień dobry. Wiedziałem, że mieszka w sąsiednim domu, ale dotychczas nigdy z nią nie rozmawiałem ani się z nią nie zapoznałem. Tego dnia, kiedy ją pierwszy raz zagadnąłem, potraktowała mnie bardzo zimno. Długo musiałem język strzępić, by ją przekonać, że jeśli o mnie chodzi, jej doberman może się załatwiać, gdzie chce. Nawet na środku naszego salonu. No i odtąd byliśmy już z Jane w wielkiej przyjaźni. Tego samego popołudnia graliśmy razem w golfa. Pamiętam, że spartoliła osiem piłek. Osiem, nie przesadzam. Dobrze się spociłem, zanim osiągnąłem przynajmniej tyle, żeby otwierała oczy, kiedy bierze rozmach do strzału. Ale w końcu pod moim kierunkiem bardzo się podciągnęła. Bo ja w golfa gram naprawdę dobrze. Gdybym wam powiedział, jakie miewam wyniki, nie chcielibyście pewnie wierzyć. O mały włos nie nakręcili kiedyś krótkometrażówki ze mną w roli głównej, ale w ostatniej chwili rozmyśliłem się i odmówiłem. Doszedłem do wniosku, że jeżeli ktoś tak jak ja nienawidzi kina, byłby fałszywy, gdyby pozwolił się filmować i pokazywać w krótkometrażówce.

Jane to dziwna dziewczyna. Mówiąc ściśle, wcale nie piękność. A mimo to podobała mi się jak żadna. Miała niesłychanie ruchliwe usta. Kiedy mówiła i była czymś przejęta, wargi jej latały we wszystkie strony. Tym mnie wzięła. I nigdy nie zamykała właściwie ust, nigdy warg nie zaciskała. Zawsze miała je troszkę rozchylone, zwłaszcza kiedy ustawiała się do strzału na terenie golfowym albo kiedy czytała. Czytała masę i naprawdę dobre książki. Dużo poezji i różnych poważnych rzeczy. Poza najbliższą rodziną tylko jej jednej pokazałem rękawicę Alika, ze wszystkimi wypisanymi na niej wierszami. Jane nie znała Alika, bo dopiero tego lata pierwszy raz przyjechała do Maine, przedtem spędzała wakacje w Cape Cod, ale dużo jej o nim opowiadałem. Zawsze słuchała takich historii z zainteresowaniem.

Moja matka nie bardzo ją lubiła. Bo matce wydawało się, że Jane i jej matka zachowują się wobec niej arogancko, czy może traktują ją z góry, ponieważ nie zagadywały do niej nigdy. A spotykały się często w miasteczku, bo Jane razem ze swoją matką jeździła po zakupy otwartym wozem. Moja matka uważała, że Jane wcale nie jest ładna. Mnie po prostu podobała się taka, jaka była – i kropka.

Pamiętam zwłaszcza jedno popołudnie. Ten jeden jedyny raz całowaliśmy się z Jane. Była sobota, deszcz lał jak z cebra, siedzieliśmy u niej na werandzie, bo ten dom miał wielką oszkloną werandę. Graliśmy w warcaby. Od czasu do czasu podkpiwałem z niej, że nie chce ruszyć swoich dam z ostatniego rzędu. Ale nie dokuczałem jej za bardzo. Nigdy jakoś nie miałem ochoty dokuczać małej Jane. Właściwie to najlepiej się bawię, kiedy mogę dziewczynę wykpić tak, żeby jej w pięty poszło, ale, dziwna rzecz: jeśli naprawdę lubię babkę, nie korci mnie wcale, żeby jej dokuczać. Czasem nawet myślę, że dziewczynie by się to podobało, gdyby się trochę z nią podroczyć, pewien jestem, że byłaby zadowolona, a mimo to nie mogę się na kpiny zdobyć, jeśli znam ją od dawna i nigdy przedtem z niej nie podkpiwałem. No, ale miałem mówić o tym popołudniu, kiedy jeden jedyny raz całowałem Jane. Deszcz padał cholerny, siedzieliśmy na werandzie i nagle przyszedł ten zapijaczony drab, za którego jej matka wyszła za mąż. Spytał Jane, czy w domu są gdzieś papierosy. Nie znałem go bliżej, ale wyglądał mi na faceta, który nie zagaduje, byle gadać, chyba że naprawdę czegoś chce. Paskudny typ. Jane nic mu nie odpowiedziała, chociaż wyraźnie jej się pytał, czy nie wie, gdzie są papierosy. Powtórzył pytanie drugi raz, ale dziewczyna się zacięła. Nawet nie oderwała oczu od warcabnicy. W końcu poszedł sobie, cofnął się do pokoju. Wtedy ja zapytałem Jane, o co właściwie chodzi. Jane mnie także nie chciała odpowiedzieć. Udawała, że namyśla się nad następnym ruchem w grze. I nagle łza kapnęła na warcabnicę. Jakbym ją widział: spadła na jedno z czerwonych pól. Jane roztarła ją palcem. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to mnie rozczuliło tak, że mało ze skóry nie wyskoczyłem. Zerwałem się z miejsca, dopadłem do niej, wpakowałem się na bujak obok niej, prawie że na jej kolana. Wtedy rozbeczała się na dobre, a ja sam nie wiem, jak i kiedy zacząłem ją całować na chybił trafił, w oczy, w nos, w czoło, w brwi, w uszy – wszędzie, tylko nie w usta. Usta jakoś uchylała, nie dała ich pocałować. Tak, to był ten jedyny raz, kiedy całowałem Jane. Po chwili wstała, pobiegła do swojego pokoju, wróciła ubrana w ten swój czerwono-biały sweter, który mi się szalenie podobał, i poszliśmy do kina."


"O tym wszystkim myślałem siedząc w hotelowym hallu, w tym sraczkowatym fotelu. Myślałem o małej Jane. Ale ilekroć w myślach dochodziłem do momentu, gdy ją sobie wyobrażałem w tym przeklętym samochodzie Eda Banky obok Stradlatera – krew mnie po prostu zalewała. Jeżeli chcecie wiedzieć prawdę, nie cierpię nawet o tym mówić."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz